Witajcie Moi Drodzy!
Wiem, że to dopiero końcówka lutego, ale jakoś zima w tym roku nie była taka sroga, więc już niemal bezustannie myślę o wiośnie. A jak wiadomo wiosenny czas, to czas porządków.
Dla mnie głównie w życiu, bo... uwaga, uwaga... zaczynamy z moim ukochanym planować datę ślubu. Na razie nie możemy dojść do porozumienia nawet co do miesiąca, więc myślę, że jeszcze chwilę to potrwa... Jednak trzeba przyznać, że ten dzień wydaje się teraz bardziej realny niż kiedykolwiek!
Przepraszam za odrobinę prywaty, ale no cóż... jestem bardzo szczęśliwa z tego powodu i nie mam po co tego ukrywać! :)
Wracając do tematu dzisiejszego posta, zgodnie z zapowiedzią napiszę wam kilka słów o kosmetykach KIKO. Nie wiem czy je znacie, ponieważ marka ta pojawiła się na polskim rynku niedawno, zaledwie jakieś półtora roku temu. Ja akurat miałam przyjemność spotkać się z produktami tej firmy wcześniej, będąc za granicą.
W grudniu dostałam w prezencie świątecznym zestaw do pielęgnacji ust, właśnie firmy KIKO i o tym dzisiaj chciałabym Wam napisać.
Zestaw składa się z peelingu do ust oraz nawilżającego balsamu w formie szminki. Szczerze mówiąc nie sprawdzałam ile kosztuje taki pack, no ale z grzeczności nie wypada. Choć szacuję, że ok. 30 zł. :)
1. Peeling do ust
Jak widzicie słoiczek nie jest zbyt wielki (objętościowo) ale jest naprawdę wydajny. Odrobina peelingu wzięta na palec (mniej więcej tyle ile na zdjęciu 3) wystarczy na peeling całych ust. Co daje taki peeling? Podobnie jak każdy inny pomaga pozbyć się zrogowaciałego, martwego naskórka. Zwłaszcza zimą i w chłodniejsze dni usta maja tendencję do pierzchnięcia. Dlatego jeśli chcemy, aby nasze usta wyglądały dobrze, były gładkie i miękkie warto taki peeling stosować codziennie. A już z pewnością należy go zrobić przed nałożeniem jakiegoś bardziej wyrazistego koloru na usta. Po pierwsze, szminka lepiej się wtedy rozprowadza (powierzchnia ust jest gładka, bez żadnych bruzd i nierówności), po drugie - kolor się lepiej utrzymuje. :)
Jak oceniam sam peeling? Pozytywnie, zwłaszcza przez jego zapach, który jest cudowny, dzięki czemu używanie peelingu to czysta przyjemność. Nawet smak ma dobry (niestety podczas peelingu drobinki dostają się do ust!). Jeśli dokładnie wykonamy peeling, to usta są niemal tak gładkie jak u niemowlaka.
Prawda jest jednak taka, że taki peeling można zrobić samemu w domu: wystarczy odrobina cukru i kilka kropel żelu pod prysznic lub oliwy z oliwek, albo po prostu możemy użyć peelingu do twarzy, ewentualnie w grę wchodzi także zwykła szczoteczka do zębów, którą możemy "wyszczotkować" również nasze wargi. Nie jest to produkt niezbędny w naszej kosmetyczce, ale jeśli już chcemy sobie zaszaleć i pozwolić na odrobinę luksusu to polecam własnie peeling firmy KIKO.
Inaczej jest natomiast z balsamem do ust, który wraz z peelingiem tworzy zestaw.
2. Balsam do ust
Szczerze Wam powiem, że chyba się od niego uzależniłam. Pomijając już piękny zapach, który naprawdę zniewala. Jeszcze chyba po żadnym balsamie (a wiele różnych przetestowałam do tej pory) nie miałam tak gładkich ust. Nawet wtedy, gdy nie używałam peelingu, a stosowałam sam balsam. Mogę z czystym sumieniem i z całego serca polecić go wszystkim kobietom, którym zależny na miękkich ustach.
Podsumowując, cieszę się bardzo, że jakiś Mikołaj znający mój gust kosmetyczny, zrobił mi taki prezent. Jeśli oba produkty mi się skończą, to na pewno ponownie kupię balsam do ust. Bez profesjonalnego peelingu da się przeżyć, tak jak pisałam już wyżej jest wiele zamienników. :)
Mam nadzieję, ze podobała Wam się recenzja. :) Jeśli stosowałyście inne kosmetyki KIKO, które warte są polecenia - piszcie w komentarzach, chętnie sama je wypróbuję.
Komentarze
Prześlij komentarz
Witaj na moim blogu, jeśli chcesz podzielić się ze mną jakąś opinią, zadać pytanie albo zasugerować jakiś kolejny temat, napisz to w komentarzu.